niedziela, 7 sierpnia 2016

NIE POLECAM 3

Hej :)

    W dzisiejszym wpisie troszkę sobie ponarzekamy. Zwykle przedstawiam Wam produkty, które lubię, które polecam i są godne zakupu. Jednak w zbiorach kosmetycznych od czasu do czasu trafiam na produkt, który przeleży nie dotykając denka, bo jest zwyczajnie słaby lub nie na tyle dobry, aby pozostać ze mną na dłużej ;) Zwykle o takich kosmetykach szybko zapominam i szukam swoich perełek. Niestety bywają i takie produkty, które szczerze CHCĘ Wam odradzić. Odkąd prowadzę bloga jest to dopiero 3 wpis z tej serii. Jak można zauważyć w kwestii urody nie marudzę zbyt często :P, ale uznałam, że te dwie ''cudowności'' Wam pokażę i opiszę. 

    



     Oba produkty są marki Sephora i miały służyć naszym ustom. Z tego co zdążyłam po sobie zauważyć produkty z Sephory (teraz mówię wyłącznie o ich marce, nie o wszystkich markach, które znajdują się w perfumerii) albo kocham, albo nienawidzę. Wiele razy chwaliłam Wam tutaj zestaw do brwi z Sephory, który moim zdaniem jest 'genialny' - znalazł się on też w rankingu moich najbardziej wydajnych kosmetyków. Uwielbiam też lakiery i naklejki do paznokci, które u mnie trzymają się wyjątkowo długo. No ale bywają też produkty, którą są beznadziejne... nie mam żadnego kosmetyku czy akcesoriów, które byłyby średnie :p albo bardzo dobre, albo bardzo złe...
No i tym razem czas na te złe. 


Mowa dziś o masce do ust Sephora Rose lip mask oraz żelu do usuwania pomadek Sephora Ultimate oli-in-gel lipstick remover. Oba produkty wydawałyby się dla mnie idealne! Dodatkowo sam ich wygląd baaardzo przyciągał. Moje usta potrzebują ciągłej pielęgnacji, bo z natury są dość suche, a do tego często używam ''ciężkich'', matowych produktów do ust. Ten duet był moim ''must have''. Niestety szybko przekonałam się, że szkoda było na nie pieniędzy i czasu :( 






MASKA 

To ona z tej dwójki bardziej mnie zdenerwowała :P Pierwszy raz natknęłam się na nią online. Myślałam, że będzie to taka a'la gumowa/żelowa maseczka w kształcie ust. Pognałam po nią do Sephory i na miejscu po wstępnym przemacaniu opakowania okazało się, że nie będzie to coś o czym myślałam. Nie zniechęciło mnie to jednak i zakupiłam ją. W środku znalazłam dwa nasączone ''płatki'' (które należało odkleić) - coś na wzór mokrych chusteczek. 



Należało płatek nałożyć na usta i posiedzieć z nim 15 minut. Wybrałam różę, która miała nawilżać i zmiękczać. "Zabieg" wykonałam wieczorem przed pójściem spać. Efektów po nie było... Uznałam wtedy, że może u mnie poprawa nastąpi po kilku takich użyciach (producent nakazuje używać maski od 2 do 3 razy w tygodniu lub gdy zajdzie potrzeba). Niestety na drugi dzień usta były w gorszym stanie niż przed!!! Troszkę mnie to zmartwiło jednak nie aż tak jak stan ust po dwóch dniach od użycia maski. Moje usta zawsze są suche i zwykle przed nałożeniem matowej pomadki używam ochronną, żeby produkt nie zbierał się w suchych skórkach. Tak też zrobiłam i tamtego razu. Pomadkę miałam sprawdzoną - zarówno ochronną jak i kolor. Przemalowałam usta po czym poczułam szczypanie. Patrzę w lustro, a moje usta zaczęły pękać !!! I to w taki sposób, że aż krwawiąc. Wcześniej nigdy nie miałam aż takich problemów. To był dla mnie znak żeby tej maski już nigdy więcej nie kupić. Tydzień moje usta dochodziły do siebie. Musiałam wtedy całkowicie zrezygnować z kolorowych produktów i odczekać, aż skóra się zagoi. Usta były twarde i pękały nawet podczas mówienia. Nie mam pojęcia czemu tak zareagowały. Tym bardziej jest to dla mnie dziwne, bo maseczka miała robić zupełnie co innego niż się stało. W każdym razie ja do tych masek nie powrócę, 
Piękne opakowania, fajny pomysł, ale nic poza tym ....

cena za maskę to 9zł





ŻEL DO USUWANIA POMADEK


     Usta maluję codziennie. Często produktami, które są ''ciężkie'', zastygają na ustach lub nawet pigment wtapia się w nie. Równie często używam ciemnych kolorów, które są wyjątkowo trudne do usunięcia. Ten produkt miał być rozwiązaniem na wszystkie moje problemy związane z demakijażem ust! 




Producent zapewniał, że olejek/żel usunie nawet najbardziej trwałe pomadki. Jak się okazało w ślicznym kartoniku znajduje się zgrabna, mała 15ml tubka, a w niej zamiast genialnego żelu.... chyba sama woda... Bo tak właśnie się czułam używając go - jakbym swoje usta pocierała wodą, która delikatnie je myła, ale te trwałe pomadki jedynie rozmazywała zamiast pozbywać się koloru. 





Produkt ten jak dla mnie gorszy jest nawet od średniego mleczka do demakijażu. Coś tam z tych ust usuwał, ale na pewno nie domywał ich w 100%. Trwałe pomadki na ustach zostawały i nie dało się całkowicie ich zmyć. Mnie taki demakijaż nie interesuje... Lubię mieć wszystko zmyte do ostatniej kropelki podkładu ;) Używając tego żelu na drugi dzień nadal widoczne były ślady pomadki. 

Ma on lekko tłustą formułę, więc wydawało mi się, że będzie fajnie działał... niestety. Dla mnie jest wielkim bublem. 


Na moje szczęście kupiłam go na promocji. Nieświadoma, że wtedy był w takiej cenie pobiegłam do perfumerii. Akurat żelu w tej konkretnej Sephorze nie było, bo podobno wyprzedał się błyskawicznie, ale dostałam namiar na punkt, w którym dopiero była dostawa i cała masa żeli :D Na miejscu okazało się, że jego koszt to coś ok. 10zł. Już byłam gotowa brać kilka!!! ale coś mnie powstrzymało (anioł stróż czuwał :D). 







To na tyle jeśli chodzi o dzisiejsze narzekanie ;) U mnie to te dwa produkty trafiły na czarną listę. Dodam, że nie narzucam Wam abyście ich nie kupili. To, że nie sprawdziło się u mnie, nie oznacza, że i u Was będzie tak samo - każdy z nas ma inne wymagania. Jednak napisałam Wam wszystko szczerze i możecie o moją opinię i doświadczenie się oprzeć lub też nie. Dla mnie to buble, których nie mogłabym z czystym sumieniem polecić.


Dajcie znać jakie produkty u Was w ostatnim czasie się nie sprawdziły i przed którymi przestrzegacie. :)









1 komentarz: