sobota, 4 kwietnia 2015

VITA LIBERATA SELF TANNING NIGHT MOUISTURE MASK

Dziś recenzja maski na noc od Vita Liberata.
Jest to marka, która specjalizuje się w produktach samoopalających. Dostępna w Sephorze. 
Jeszcze nie wszystkie produkty w niej zajdziecie, ale oferta z dnia na dzień poszerza się :)

Jak wiecie ja jestem strasznym bladziochem, który słońce przyjmuje jedynie w kolorze czerwonym i na tym się kończy. Stąd też moje muśnięcia słońca zawsze są sztuczne ;) 
Chyba każdy mój biustonosz z białego zmienił się w beżowy przez odbarwienia od produktów.
No ale cóż. Jakiś minus musi być ;) Ja się tam cieszę, że w ogóle na świecie powstały kosmetyki, które są w stanie zapewnić mi opaleniznę i nie muszę chodzić blada jak ściana. 





OPAKOWANIE
Produkty Vita Liberata to elegancja sama w sobie :) Zawsze podkreślam, że nie oceniam produktu jedynie po jego opakowaniu, ale że jest to dla mnie ważne. Często to właśnie tym kierujemy się przy wyborze. Jeśli mamy masę produktów, których nie używałyśmy i musimy zdecydować się na jeden to wiadomo, że wybór padnie na ten, który wizualnie bardziej do nas przemawia :)
Pod tym względem ten produkt nas nie zawiedzie. 
Tubka perłowa (?) z brązowym złotem. Wygląd zdecydowanie na plus, a i funkcjonalność nie zawodzi. 
Nie za duża, poręczna i zapewne nie będzie nam zawadzać w szafce nocnej :)




CO ZAWIERA
Zawiera technologię HyH20 co ma pomagać w rozświetleniu naszej skóry. Dodatkowo w skład wchodzi wyciąg z nasion słonecznika, witaminki (A, C, D) oraz wyciąg z jabłek. 


APLIKACJA
Maskę stosujemy na noc. Na oczyszczoną skórę twarzy, szyję i dekolt nakładamy równomiernie cienką warstwę. 
Ważne jest aby nie przesadzić z produktem. Maska nadaje lekkiego kolorytu, brązowieje więc nie ma co nakładać dużo produktu bo później wszystkie nasze ewentualne niedociągnięcia są widoczne. Mniej w tym przypadku znaczy więcej :) Cienka warstwa zdecydowanie zrobi lepszą robotę. Poza tym dodatkowo będziemy dłużej cieszyć się maską bo ta jest wydajna gdy nie wklepujemy jej litrami ;)




EFEKTY
Te zauważycie już po drugiej aplikacji (tak przynajmniej było w moim przypadku ;)). 
Bezpośrednio po nałożeniu czujemy jak maska delikatnie spina naszą twarz. Jest ona lekko ściągnięta, ale to całkiem przyjemne ;) Dodatkowo jest gładka. Efekt można porównać do tego, który towarzyszy po nałożeniu bazy pod makijaż (ja używałam tej z L'orealki ;))
Zanim zdążyłam zasnąć maska wchłaniała się więc spokojnie można było spać bez lepienia się czy coś.

Producent informuje aby uważać na ubrania bo te mogą się brudzić i barwić. Ja nic takiego nie zauważyłam :) Bluzka czysta w stanie idealnym. Nie wiem czy to akurat ten materiał nie był zbyt chwytliwy, ale u mnie nic nie zabarwiło, co bardzo mnie cieszy. 

Po pierwszej nocy przebudziłam się jedynie z bardziej gładką cerą. Po drugiej zdecydowanie widoczny był efekt brązujący ;) Kolorek chwycił i rano moja twarz zamiast trupiobladej była muśnięta słońcem. Efekt był zauważalny na pierwszy rzut oka bo nawet moja mama zwróciła uwagę abym posmarowała resztę ciała bo twarz ciemna a ręce blade ;) Myślę, że u osób z normalną cerą, nie aż ta białą jak moja efekt nie będzie tak drastyczny. Twarz będzie rozpromieniona.
Całe szczęście VL posiada w swojej ofercie także samoopalacze więc nie ma problemu ;)))
Osoby, które martwią się już zmarszczkami będą zadowolone bo maska ma im przeciwdziałać, a te drobne likwidować. 




Maska już niedługo trafi do sprzedaży, ale jeśli nie chcecie czekać to na fanpage'u mojego bloga na Facebooku trwa rozdanie! 



ZASADY SĄ PROSTE:
1. Polubić Vita Liberata Polska
2. Polubić MAFIA 
3. Udostępnić post konkursowy publicznie
4. W komentarzu (pod postem konkursowym na FB) zaprosić min. dwóch znajomych do zabawy (oznaczając ich ;))


zapraszam :)



2 komentarze:

  1. Hej. Nie należę do bladziochów i dosyć szybko się opalam- na brązowo. Ale odkąd poszłam po rozum do głowy ( kilka lat ) rezygnując z solarium czy godzin leżenia na słońcu ( swoją drogą nie lubię sie opalać, ale czego się nie robiło dla wyglądu/ rzekomo fajnego ) nie opalam się wcale. Ewentualnie przed wakacjami pojadę raz czy dwa gdzieś poleżeć na słońcu ( maks. godzinkę ) i na tym się kończy. Filtry, jak tylko przyświeci mocniej słońce (nawet wiosną) używam wysokie, bo SPF 30 i w zasadzie jestem od dłuższego czasu bledsza. Jeżeli chcę się opalić, to tylko samoopalacz. Kolorytu dodaje mi także marchewka, dlatego prawie codziennie ją wcinam. Ale twarz mam ladą jak przysłowiowa dopa, gdyż ciągle noszę makijaż i nawet na moment jej nie wystawiam na słońce. Dlatego taka maska, to fajne rozwiązanie dla mnie. Nie potrzebuję mocnej opalenizny, bo i tak mam podkład, ale jak go zmyję, to nie chcę żeby różnica w kolorze skóry na szyi, a twarzy była znacząca.
    Fajna recenzja, ładne zdjęcia.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też go mam <3 jestem w trakcie testowania ;)

    OdpowiedzUsuń